Las

[William]

Las poza naszymi terenami.

[William]

Wszedłem. Zataczając się, doszedłem do jakiegoś drzewa i oparłem się o nie. Cały byłem w różnych płynach, mojej, ciągle cieknącej krwi, oraz w czarnej cieczy która wyciekła z rany Fantoma.

[William]

Ciągle dysząc, ciągle wściekły na siebie, spróbowałem się opanować.
-Zawsze taki ignorowany, co byś nie zrobił, zawsze odwrócą to przeciwko tobie... Nikt ci nie wierzy, nikt nie ufa... Jednak zdarzenia z przeszłości potrafią odbić się na teraźniejszości... - rozległ się głos i spowiła mnie czarna mgła. Uśmiechnąłem się i zapadła ciemność.

[Alex]

Wszedłem i zobaczyłem jakiegoś mężczyznę podpierającego drzewo.
-Co Ci się stało?

[William]

Nadal byłem nieprzytomny, choć opierałem się na drzewie. Z rany na piersi zaczęła wyciekać czarna krew.

[Alex]

*Ja to zawsze muszę trafić na problemy itp* - pomyślałem. Wyrwałem kawałem z mego płaszcza i zacząłem tamować krwawienie.

[William]

Otworzyłem oczy. Były czarne, po chwili jednak znów stały się szare. Odsunąłem się nieco od nieznajomego i spojrzałem na niego.
-Bonvena.

[Jake]

Weszliśmy z Lyką.
Wleciałem.

[Alex]

-Bonvea- powiedziałem dziwnie patrząc na elfa.

[Alex]

-Jestem Alex - dodałem.

[Lyka]

weszłam.
- co się stało?- zapytałam Alexa
- Bonvena

[William]

-William. Coś się stało?

[Jake]

-Ja Jake. Komu się coś stało?-odpowiedziałem

[Alex]

-Nie wiem co dokładnie się stało. Idę sobie lasem a on był pod tym drzewem nieprzytomny. I jest ranny.

[William]

-Nawet jeśli ranny, to wciąż przytomny - wtrąciłem.