Lodowiec

[William]

Wyszedłem z pokoju i chwyciłem miecz, ale go nie wyjąłem.
-Idziesz?

[Ellie]

-Tak, tak.-powiedziałam i przekroczyłam lodowy próg.

[William]

Wyjąłem miecz z prowadnicy, drzwi zaś, jakby niechętnie, zamknęły się i stopiły w ścianę.
-Kurczaki. - mruknąłem, gdy coś do mnie dotarło. -Zapomniałem o tych sztyletach.

[Ellie]

-Nie mów o kurczakach, bo Tiara przyleci. (xD)-mruknęłam.

[William]

Nic nie powiedziałem, podszedłem tylko do fontanny.

[Ellie]

Usiadłam po "turecku" na ziemi.

[William]

Zanurzyłem rękę w wodzie.

[Ellie]

Patrzyłam przed siebie.
-Co robimy...?

[William]

Wzruszyłem ramionami.

[Ellie]

-Pomysłowy.-mruknęłam.

[William]

Westchnąłem.
-Chodzi mi o to, że... wcześniej miałem przynajmniej jakiś cel, nigdy bym nie pomyślał, że ucieczka przed śmiercią może stać się czymś, do czego później będzie się tęsknić... Zawsze przynajmniej było coś do roboty, nie mieliśmy wrogów, a jeśli już, to wszyscy współpracowali... Teraz wszyscy z mojego majątku albo nie żyją, albo odeszli, zostaliśmy tylko my, Locaha i ja nie jesteśmy już połączeni...

[Ellie]

-Co z tego, że nie jesteście połączeni? Więź przyjaźni i zaufania między wami zostanie, zwłaszcza po tym, co razem przeszliście

[William]

-No właśnie nie. Locaha zrobił się nieufny, coraz rzadziej się widujemy, a on coraz częściej tylko siedzi i patrzy na horyzont.

[Ellie]

Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Gdzie on teraz jest?

[William]

Machnąłem ręką.
-Nie wiem.